Starcie dziennikarza z kibicami Legii

Telewizja Polsat oraz kibice Legii Warszawa mają ze sobą na pieńku. Najpewniej w efekcie niedzielnego zajścia podczas meczu na warszawskim Bemowie, wtorkowa transmisja odbyła się w bardzo okrojonej formie. Co spowodowało tak drastyczne zmiany jak brak komentatorów i widok z zaledwie trzech kamer?

Niedziela na Bemowie

Legia Warszawa i Śląsk Wrocław walczą właśnie o pierwsze miejsce w lidze. Emocje są więc na najwyższym poziomie. Nie tłumaczy to oczywiście agresywnych zachowań wobec kogokolwiek, szczególnie jeśli dochodzi już do rękoczynów. Podczas niedzielnej rozgrywki pomiędzy drużynami doszło jednak do przekroczenia granic.

Hala na Bemowie nie jest dużym obiektem sportowym, tak więc zarówno kibice jak i ekipa telewizyjna nie miała dużej przestrzeni do zagospodarowania. Podest przeznaczony dla telewizji znajdował się więc bardzo blisko trybun. Nieszczęściem w tej sytuacji było, że znajdowała się tam akurat sekcja najbardziej zaciętych fanów Legii. Gdy trener klubu, Wojciech Kamiński udzielał przedmeczowego wywiadu, jeden z członków ekipy telewizyjnej miał nadepnąć na leżące na ziemi flagi. Jak można się domyślić, kibice nie przyjęli tej pomyłki przyjaźnie.

Żadna ze stron nie wypowiedziała się oficjalnie, ciężko więc ustalić jak faktycznie doszło do przepychanki. Część osób obecnych na meczu twierdziła, że to jeden z pracowników telewizji zaczął dyskusję z kibicami. Według dalszych relacji zniszczył on jedną z flag, gdyż nie pozwalały mu pracować. Inni zaś twierdzą, że to kibice rzucili się na operatora niszcząc jego ubranie.

Wtorek we Wrocławiu

Choć do końca nie wiadomo jak faktycznie doszło do przepychanki i czy ktokolwiek ucierpiał- raczej nie doszło do poważnych uszkodzeń. Policja nie została bowiem zawiadomiona, a telewizja miała przeprowadzić rozmowy z klubem.

Wiemy za to, że wtorkowa transmisja z kolejnego meczu Śląska i Legii zaskoczyła wielu kibiców przed telewizorami. Przed spotkaniem nie odbyła się rozmowa w studio, nie przeprowadzono także żadnych wywiadów. Co dziwniejsze, nie dało się również usłyszeć komentatora, który zazwyczaj jest nieodzownym elementem każdego meczu.